SEO i Google Ads dla firm windykacyjnych – aspekty prawne

Piotr Kantorowski
Piotr Kantorowski
Archiwum 01.2019
 
SEO i Google Ads dla firm windykacyjnych – aspekty prawne

SEO i Google Ads dla firm windykacyjnych
– aspekty prawne

Choć kwestie windykacji internetowej wydają się być niezmiernie odległe od stanowiących przedmiot tego bloga kwestii dotyczących reklam w sieci Google, czy SEO to jednak są to tylko pozory. Oczywistym jest, że do tego, aby jakiekolwiek działania w Internecie przynosiły realny rezultat, muszą dotrzeć do grupy docelowej, do której są kierowane. Tak też jest w przypadku internetowych działań windykacyjnych. Biorąc natomiast pod uwagę fakt, że firm windykacyjnych wcale nie ubywa, a branża windykacyjna mimo licznych „perturbacji” w dalszym ciągu jest „rosnąca”, warto przeanalizować prawne kwestie promocji tego rodzaju klientów, aby w przyszłości uniknąć ewentualnych problemów prawnych. Warto wiedzieć, że jeśli określone działania będą wdrożone przez firmę zajmującą się promocja w Internecie, z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie tak, iż to ta firma, a nie firma windykacyjna, będzie ponosić odpowiedzialność względem osób trzecich, których prawa zostały naruszone lub choćby zagrożone bezprawnymi formami ich promocji.

Dostęp do informacji o istnieniu zadłużenia

Przed przejściem do meritum, dla osób, które nie do końca „czują” rynek usług windykacyjnych, a w szczególności związek tego rynku z Internetem, warto wyjaśnić, że obecnie spora część tego typu działań przeniosła się do Internetu, a presję na dłużnikach zaczyna wywierać przede wszystkim sam fakt, że w zasadzie nieograniczona liczba osób będzie mogła dowiedzieć się o ich problemach finansowych i nierzetelności płatniczej. W dobie społeczeństwa informacyjnego sam dostęp do tego typu informacji może znacząco wpłynąć na postrzeganie danej osoby, czy firmy, co niewątpliwie ma znaczenie na możliwości takich podmiotów w zakresie uzyskania kredytu, czy pożyczki, jak również w zakresie nabycia towaru, czy usługi z odroczonym terminem płatności, a finalnie może też wpływać na dobre imię, czy renomę takich podmiotów. To oczywiście tylko podstawowe problemy, do których informacja o istnieniu zadłużenia po stronie danej osoby, czy firmy może się przyczynić. Można więc w uproszczeniu powiedzieć, że windykacja przeniosła się do Internetu nie dlatego, że ten sam w sobie daje większe możliwości egzekwowania płatności. Przyczyną przeniesienia działań windykacyjnych online jest niemal nieograniczony zasięg informacji, które się w Internecie publikuje, a przez to możliwość doprowadzenia do sytuacji, w której dana osoba zdecyduje się uregulować należność, kierując się już nawet nie zasadnością żądania jej zapłaty, a chęcią usunięcia danych informacji z ogólnodostępnych źródeł.

Wyjaśnić też trzeba, że jednym z możliwych wariantów takiej windykacji są działania biur informacji gospodarczej, które działają na podstawie ustawy z dnia 9 kwietnia 2010 r. o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych. Wśród nich można wymienić przede wszystkim: ERIF Biuro Informacji Gospodarczej, BIG InfoMonitor, Krajowy Rejestr Długów BIG, czy Krajowe Biuro Informacji Gospodarczej (KBIG). Wszystkie tego typu firmy działają jednak na podstawie ustawy, a tym samym zakres ich kompetencji, możliwości działań, a ostatecznie środki, do których podejmowania są one uprawnione, wynikają w głównej mierze z przepisów prawa. Z tej przyczyny, a przede wszystkim zważywszy tu na znaczną odmienność tak uregulowań prawnych, jak i realnie podejmowane przez biura informacji gospodarczej działania, kwestie ich dotyczące nie będą przedmiotem tego artykułu.

Giełdy długów i inne formy windykacji internetowej

Poza biurami informacji gospodarczej na rynku usług windykacyjnych działa jednak znacząca liczba firm, które nie są biurami informacji gospodarczej, a jednak informację o określonych podmiotach, czy to przedsiębiorcach, czy konsumentach, udostępniają publicznie, w tym głównie w Internecie. To właśnie na legalności określonych działań tej ostatniej kategorii firm chcę skupić się w ramach tego artykułu. Przed przejściem do meritum muszę jednak zaznaczyć, że biorąc pod uwagę w zasadzie nieograniczoną liczbę form „windykacji internetowej” na kanwie tego artykułu nie aspiruję nawet do ich globalnej analizy. Jestem wręcz przekonany, że nie miałem nawet okazji spotkać się ze wszystkimi takimi formami windykacji – kreatywność ludzka, szczególnie w Internecie, jest niemal nieograniczona. Z drugiej natomiast strony, w tym artykule chcę skupić się przede wszystkim na tych formach windykacji internetowej, w których istotne będą elementy związane z Google Ads i SEO.

Przechodząc więc do sedna, trzeba powiedzieć, że wciąż najbardziej popularną formą windykacji internetowej są z pewnością tak zwane giełdy długów. Przybierają one różne formy i postacie. Przede wszystkim trzeba jednak wyjaśnić, że polegają one co do zasady na tym, że podmiot, który działa w imieniu wierzyciela na swoim portalu internetowym przedstawia określoną wierzytelność do sprzedaży albo za określoną cenę, albo też w celu składania ofert jej nabycia.  Choć model działania giełd długu jest w zasadzie zbliżony, to czasem można wyróżnić pewne odrębności. W pewnych przypadkach wykaz wierzytelności do sprzedaży jest publicznie dostępny po wejściu na stronę takiej giełdy, a nawet z poziomu wyszukiwarki, gdy w innych można mieć do niego dostęp dopiero po zalogowaniu do usługi świadczonej przez taką giełdę długów. Ponadto, w zależności od przyjętego modelu działania na takich platformach podmiot, którego dotyczy zadłużenie jest albo opisany ze wskazaniem na jego szczegółowe dane, a w innych do jego określenia, przynajmniej z poziomu platformy, widoczny jest tylko NIP, czy PESEL.

Rozważając kwestie prowadzenia marketingu internetowego firm windykacyjnych, należałoby przede wszystkim rozważyć, czy prowadzenie sprzedaży wierzytelności jest w ogóle legalne. Tu odpowiedź jest zupełnie jednoznaczna – wierzyciel może swobodnie rozporządzać przysługującą mu wierzytelnością, chyba że sam w umowie z dłużnikiem taką możliwość wyłączy lub ograniczy. Wydawać by się więc mogło, że nic nie powinno stać na przeszkodzie prowadzeniu sprzedaży takich wierzytelności także przez Internet. Co do zasady trzeba fakt ten potwierdzić, zwracając jednak uwagę na to, że teza ta nie jest bynajmniej jednoznaczna z twierdzeniem, że sprzedaż taka może być prowadzona w sposób dowolny. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że sam fakt, że wierzyciel może sprzedać przysługującą mu wierzytelnością jest zupełnie czymś innym niż publiczne ogłoszenie, że inny podmiot jest jego dłużnikiem. Najczęściej więc to nie przepisy dotyczące samej możliwości sprzedaży wierzytelności będą tu przeszkodą do określonych form prowadzenia windykacji internetowej, a sposób oferowania takich wierzytelności do sprzedaży.

Publiczna oferta sprzedaży wierzytelności

Należy zauważyć, że publiczne przedstawienie informacji o innej osobie, czy też firmie na temat tego, że zalega ona z zapłatą w stosunku do określonego kontrahenta najczęściej po prostu przedstawia ją w złym świetle. To oczywiście dość potoczne określenie, które jednak znajdzie swoje odzwierciedlenie w przepisach prawa. Przede wszystkim więc trzeba wiedzieć, że rozpowszechnianie takich informacji może prowadzić do naruszenia dóbr osobistych danej osoby, wśród których na czele będą dobra takie jak: dobre imię, cześć, godność, renoma, czy prywatność. Warto jednak wiedzieć, że dobra osobiste, choćby te wymienione powyżej, nie są wartościami bezwzględnymi – można w nie ingerować, a nawet je naruszać, jednak warunkiem do tego jest zgodność z prawem naszych działań. Ostatecznie w tym kontekście istotnym jest to, że osoba, której dobra osobiste zostały naruszone, musi przed sądem wykazać sam fakt ich naruszenia. To podmiot, które dobra te naruszył będzie musiał wykazać istnienie po jego stronie uprawnienia do wkroczenia w zakres tych dóbr osobistych. Innymi słowy, jeśli dane działanie ingeruje nawet w cudze dobra osobiste, to jeśli działanie takie mieście się w zakresie przewidzianym prawnie, to będzie ono legalne. Jeśli jednak w porządku prawnym się nie mieści, będzie już stanowiło bezprawne naruszenie dóbr osobistych.

Przekładając to na kwestie związane z promocją internetową firm windykacyjnych i oferty, trzeba wskazać, że w orzecznictwie przede wszystkim rozważana jest kwestia, czy publiczna, to jest mająca miejsce w Internecie, oferta sprzedaży wierzytelności w danym przypadku dotyczy wierzytelności bezspornych (w znaczeniu prawnym), czy też wierzytelności spornych. W tym pierwszym przypadku, w zasadzie większa część orzecznictwa przychyla się do tego, że publikowanie informacji na temat takiego zadłużenia jest prawnie dopuszczalne. W przypadku wierzytelności spornych analizie podlega natomiast przede wszystkim to, czy takie publiczne ogłoszenie o sprzedaży stanowi próbę wywarcia presji na rzekomym dłużniku, który chcąc wyeliminować daną informację z publicznego obrotu, zdecyduje się zapłacić nawet nieistniejące roszczenia. Innymi słowy, w sprawach tego rodzaju w dużej mierze bada się charakter samego długu, jak również stopień nasilenia działań i ustala się, czy aby w danym przypadku działania te nie były tym bardziej intensywne, im bardziej sporna była wierzytelność przedstawiona do sprzedaży. Kwestia ta jest jednak przedstawiona niejako na marginesie, ponieważ agencje zajmujące się promocją w Internecie nie będą ponosić odpowiedzialności w przypadku, gdy do naruszenia dóbr osobistych dłużnika dojdzie na skutek oferowania do zbycia spornych, czy też wręcz nieistniejących wierzytelności.

W tym kontekście warto jednak zwrócić uwagę na inną kwestię, która może mieć już znaczenie w kontekście działania agencji internetowych. Chodzi mianowicie o  formę, w której przedstawia się taki dług do sprzedaży. Przede wszystkim łatwo zaobserwować, że w większości przypadków firmy windykacyjne stosujące internetowe metody windykacji, używają sformułowania „sprzedam dług”. Sformułowanie takie jest natomiast nie dość, że nieprecyzyjne prawnie (sprzedaje się bowiem wierzytelność) to dodatkowo niesie określony ładunek „negatywnych” treści w znaczeniu potocznym. Niewątpliwie przeciętnemu odbiorcy takiego komunikatu dług kojarzy się z nierzetelnością i nieterminowością w spłacaniu własnym zobowiązań. W kontekście więc formułowania tekstów do content marketingu wydaje się więc zdecydowanie bardziej bezpiecznym korzystanie z bardziej prawniczego, a zarazem zrozumiałego – co najmniej dla potencjalnych nabywców wierzytelności – sformułowania „sprzedam wierzytelność”. Z perspektywy nabywcy rzecz jasna istotne będą wszystkie parametry takiej wierzytelności, w tym także czas od jakiego jest ona nieuregulowana, jednak korzystanie z takiego określenia znacząco ogranicza możliwość zarzucenia nam naruszenia dóbr osobistych danego podmiotu.

Nie sposób też nie zwrócić uwagi na inną formę internetowej windykacji. Często bowiem firmy windykacyjne posługują się odmienną techniką i zamiast sprzedawać wierzytelność („dług”) informują o potencjalnym zamiarze ich skupu. Tu jeszcze bardziej czytelna będzie różnica w sformułowaniu „kupie długi” od sformułowania „zakupie wierzytelność”, a tym samym istnieje jeszcze dalej posunięte ryzyko w uznaniu pierwszego z tych dwóch sformułowań za naruszającego dobra osobisty podmiotu, którego dotyczy. Tym samym w tego typu działaniach rekomendowałbym jeszcze dalej idącą ostrożność ponieważ jeśli w toku ewentualnego procesu sadowego nie będziemy w stanie wykazać żadnego racjonalnego celu nabycia takiej wierzytelność istnieje jeszcze większe ryzyko, że działania takie zostaną uznane za naruszające cudze dobra osobiste.

Ochrona danych osobowych

Kolejną kwestią, która przy tego rodzaju działaniach będzie miała duże znaczenie będą tu dane osobowe. W dobie RODO nikt nie ma już chyba najmniejszych wątpliwości, że dane osobowe podlegają ochronie i że bynajmniej nie można ich wykorzystywać w dowolny sposób, czy też w dowolnym celu. Warto zauważyć, że jak nie budzi wątpliwości, że w przypadku rynku B2C  zawsze będziemy mieli do czynienia z danymi osobowymi, tak w rynku B2 B choć nie musi to być regułą to taka sytuacja też może mieć niejednokrotnie miejsce. Jeśli bowiem w firmie naszego kontrahenta – co będzie wręcz regułą w przypadku spółek osobowych – znajdzie się nazwisko, albo imię i nazwisko to takie informacje także stanowić będą dane osobowe. Trzeba zauważyć, że choć większość orzeczeń, które dotyczyła tej problematyki zapadła w poprzednim stanie prawnym, to obecnie kwestia ta jest jedynie tym bardziej newralgiczna. Dlatego trzeba wiedzieć, że choć w przypadku przedstawienia wierzytelności do sprzedaży w większości przypadków znajdziemy podstawę prawną do przetwarzania danych osobowych naszego dłużnika i będzie nią prawnie uzasadniony interes administratora danych osobowych, to jednak powinniśmy w tych przypadkach szczególnie restrykcyjnie przestrzegać zasady adekwatności danych osobowych, które będą przez nas publicznie podawane. Innymi słowy, jeśli chcemy sprzedać wierzytelność w stosunku do konsumenta w większości przypadków będziemy mogli dla oznaczenia naszego dłużnika użyć jego imienia i nazwiska, a w pewnych przypadkach nawet miasta, w którym on zamieszkuje, jednak z pewnością nie będzie już zgodne z prawem wskazanie jego dokładnego adresu. Można oczywiście rozważać także inne konfiguracje podania danych osobowych takiej osoby i jedną z możliwych, tu akurat w szczególności w relacjach B2B, będzie użycie takich danych identyfikacyjnych jak numer KRS, NIP, czy REGON.

Pozycjonowanie i kampanie Google Ads strony firmy windykacyjnej

A teraz przejdźmy do najważniejszej kwestii. Rzeczą oczywistą jest, że niezależnie od tego w jaki sposób przedstawimy dłużnika nie będzie on z dużą doza prawdopodobieństwa kierował do nas żadnych roszczeń jeśli tego wpisu nie będzie można odnaleźć w Google. W tym zakresie także spotyka się kilka praktyk, z których każdą należy omówić oddzielnie. Przede wszystkim można pozycjonować stronę firmy windykacyjnej. Niezależnie od tego, w jaki sposób będziemy to robić, nie sposób metodzie tej przypisać cech bezprawności w kontekście dóbr osobistych, czy też danych osobowych poszczególnych dłużników, co nie zmienia jednak tego, że jeśli nie przestrzegamy zasad podanych powyżej, do naruszeń w tym zakresie może także dochodzić. Taką metodą można jednak osiągnąć wyłącznie większą widoczność, czy to samej oferty firmy windykacyjnej, czy nawet prowadzonej przez nią giełdy długów. Jest ona jednak mało przydatna w kontekście „uprzykrzenia życia” windykowanych dłużników, chyba że inny podmiot będzie na tyle zdeterminowany, aby przeanalizować szczegółową bazę danych takiej firmy w celu wyszukania konkretnej wierzytelności, której za jej pośrednictwem można nabyć.

Realnie więc najczęściej chodzi o  zgoła odmienne działania. Do tego, żeby windykacja przy użyciu Internetu była skuteczna, firmom windykacyjnym najczęściej zależy na tym, żeby to sam dłużnik chciał dokonać zapłaty. Aby do tego doszło, wpisy dotyczące wierzytelności, które są potencjalnie możliwe do zakupu muszą pojawiać się w wynikach wyszukiwania na tyle wysoko, aby potencjalni kontrahenci takiego dłużnika nie tylko mogli, ale wręcz musieli natrafić na nie, wcale ich nie poszukując. Do tego często wykorzystywane są metody SEO albo kampanie Google Ads. Powstaje jednak pytanie, czy działanie takie jest w świetle prawa dopuszczalne.

Przede wszystkim sytuację taką należałoby rozważyć, zaczynając od tego, że oznaczenie dłużnika – jego firma – może stanowić zarejestrowany znak towarowy. Czy więc wykorzystywanie tej zastrzeżonej frazy w kontekście SEO, czy Google Ads będzie w takim przypadku dopuszczalne? Choć kwestia ta nie jest w stu procentach jednoznaczna, najczęściej trzeba będzie przyjąć, że użycie zarejestrowanego znaku towarowego przez firmę windykacyjną do promocji jej oferty nie będzie naruszać praw ochronnych do znaku towarowego z tej przyczyny, że zastrzeżenie to najczęściej nie będzie odnosić się do klas towarów, czy usług, których dotyczy zastrzeżenie znaku towarowego, a do usług obrotu wierzytelnościami. Tak więc, na tej płaszczyźnie nie powinno stanowić to naruszenia prawa. Fakt, że takie działania nie naruszą prawa do zarejestrowanego znaku towarowego nie przesądza jednak kwestii legalności takiego działania.

Trzeba też podkreślić, że raczej próżno doszukiwać się w takich działaniach naruszenia prawa do firmy. Trudno przyjąć, aby potencjalny kontrahent windykowanego dłużnika szukając jego oferty handlowej, a natrafiając na ofertę sprzedaży, czy zakupu wierzytelności tego podmiotu, mógłby omyłkowo, albo nawet celowo w zakresie tego samego towaru, czy usługi skorzystać z oferty firmy windykacyjnej.  Mało prawdopodobnym byłoby także przypisaniu takiemu działaniu charakteru innego, sklasyfikowanego i opisanego w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji czynu nieuczciwej konkurencji, choć ze względu na fakt, że ustawa ta zawiera otwarty katalog czynów nieuczciwej konkurencji, nie można wykluczyć tego, że określona forma windykacji internetowej taki czyn będzie stanowić.

Ostatecznie jednak, nawet intuicyjnie, czujemy, że działania mające na celu wpływanie na wyniki wyszukiwania – przy wykorzystaniu SEO, czy kampanii Google Ads – które służą uwidocznieniu wpisów dotyczących zadłużenia danej osoby także osobom, które po prostu szukają danej firmy w Internecie, są wymierzone w dobre imię, czy renomę dłużnika. Skoro jego kontrahent lub potencjalny kontrahent takiej firmy zamiast odnaleźć stronę z jej ofertą „dotrze” do informacji na temat jej zadłużenia, to nie może budzić wątpliwości, że taki sposób działania firm windykacyjnych doprowadzi w prostej linii do tego, że uszczerbku doznają wspomniane powyżej wartości, nawet jeśli zadłużenie, którego dotyczy informacja rzeczywiście istnieje. Stanie się tak głównie z tego powodu, że osoba, która informację taką pozyska – dzięki SEO lub Google Ads wdrożonym przez firmę windykacyjną – wcale jej nie poszukiwała. Jej zamiarem było jedynie zapoznanie się z ofertą danej firmy. Takie pozycjonowanie informacji o zadłużeniu danego podmiotu będzie natomiast najczęściej prowadzić do naruszenia jej dóbr osobistych. Choć nie sposób z tego wywieść zasady mającej bezwzględne i absolutne zastosowanie w każdym możliwym przypadku należałoby postawić tezę natury ogólnej, że działania takie będą bezprawnie naruszać dobra osobiste dłużnika właśnie dlatego, że takie metody pozycjonowania informacji o zadłużeniu kierować ją będą przede wszystkich do podmiotów, które informacji takiej wcale nie poszukują. Tym samym, tak jak w wielu przypadkach samo podanie informacji o istniejącym zadłużeniu danej osoby, czy też o ofercie sprzedaży wierzytelności nie będzie stanowiło naruszenia dóbr osobistych tej osoby, jeśli oferta ta jest skierowana do potencjalnie zainteresowanych zawarciem tego typu transakcji podmiotów, tak w przypadku przedstawiania takiej informacji także osobom zupełnie nią niezainteresowanych, to stwierdzić trzeba, że działanie takie praktycznie zawsze będzie mogło zostać uznane za naruszające cześć, godność, dobre imię lub renomę.

Osobno należałoby tu wskazać, że w zakresie osób fizycznych, nawet tych, które są powszechnie znane, ekstremalnie wręcz rzadkim wyjątkiem od reguły bezprawności będzie sytuacja, w której podejmowanie działań w zakresie SEO lub Google Ads w celu „wysokiego” wypozycjonowania informacji na temat możliwości zbycia wierzytelności w stosunku do takich osób będzie mogło zostać uznane za działanie zgodne z prawem. W tym przypadku należy pamiętać, że informacje takie najczęściej prócz dóbr osobistych, o których była już mowa powyżej, naruszać będą także inne dobro osobiste, a mianowicie prywatność. Dlatego też, odnośnie takich wierzytelności najlepszą praktyką byłoby pozostawienie ich naturalnemu pozycjonowaniu wyszukiwarek, bo każde inne działania – używając już języka potocznego – mogą zostać uznane za swoistą szykanę.

Należy też zauważyć, że w przypadku działań dotyczących pozycjonowania wpisów „kupię zadłużenie” działania SEO, czy Google Ads praktycznie zawsze będą naruszać cudze dobra osobiste. Warto zauważyć, że nawet jeśli dana osoba, czy firma posiada dług w stosunku do jednego podmiotu to sugerowanie, że jest ona zadłużona także w stosunku do innych z pewnością nie prowadzi do pozytywnych ocen w kręgu potencjalnych odbiorów takiej informacji. Choć nie można wykluczyć, że w danej sytuacji realną przyczyną będzie tu chęć nabycia wierzytelności będącej przed terminem zapłaty za cenę niższą niż jej wartość nominalna, a to choćby po to by dokonać potrącenia wzajemnych należności, to jedynym dopuszczalnym do pozycjonowania wpisem wydaje się w tym przypadku ten, który będzie brzmiał „Odkupię wierzytelność”. Brak tu sugestii, że podmiot w stosunku, do którego taką wierzytelność zamierzamy odkupić nie reguluje swoich bieżących zobowiązań. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet w tym przypadku warto posiadać realne, inne niż windykacyjne, powody do pozycjonowania tego typu wpisów. W innych przypadkach także nie można wykluczyć, ich bezprawności.

Podsumowanie

Powyżej rzecz jasna zostały przedstawione tylko podstawowe kwestie dotyczące windykacji wierzytelność prowadzonej przez Internet. Życie jest oczywiście bogatsze w scenariusze i z całą pewnością można spotkać się z bardziej „wysublimowanymi” formami takiego działania. Z całą pewnością zdarzają się i takie działania, których poziom subtelności nie jest nawet w połowie taki jak ten, który wiąże się z najdalej posuniętymi praktykami, o których była mowa powyżej. Przede wszystkim, trzeba jednak pamiętać, że gdy prowadzimy kampanię Google Ads lub działania SEO dla firmy windykacyjnej, to informacje, które pozycjonujemy w Internecie są informacjami, które z pewnością nie spodobają się dłużnikom, których dotyczą wyniki wyszukiwania, co finalnie może doprowadzić także do naszej odpowiedzialności z tytułu niezgodnego z prawem świadczenia przez nas usług jako, że jedną z możliwych linii obrony firmy windykacyjnej będzie także i ta, że kwestie pozycjonowania powierzył on naszej firmie jako profesjonaliście i z tego powodu to nasza firma, a nie firma windykacyjna ponosi odpowiedzialność za metody, które obrała do promocji w Internecie.

Piotr Kantorowski
Radca prawny i podcaster. Założyciel Kancelarii Prawnej Kantorowski, Głąb i Wspólnicy Spółka komandytowa w Rzeszowie. Zawodowo zajmuje się obsługą podmiotów gospodarczych w tym w szczególności spółek kapitałowych. Doradza zarówno w zakresie optymalizacji dla przedsiębiorstw w fazie wzrostu gospodarczego, jak również koncepcji restrukturyzacyjnych w fazie regresu. Obsługiwał międzynarodowe zmiany właścicielskie w spółkach prawa handlowego. Pasjonat przedsiębiorczości i prawnik biznesu. W ramach swojej aktywności zawodowej wspiera działania młodych przedsiębiorców w celu ułatwienie im realizacji, często innowacyjnych rozwiązań, między innym poprzez prowadzenie własnego podcastu Prawo dla Biznesu.

Podobał Ci się artykuł? Wystaw 5!
słabyprzeciętnydobrybardzo dobrywspaniały (21 głosów, średnia: 4,81 / 5)
Loading...
Przewiń do góry