semCAST#35: SEO kiedyś i dziś – od linków w katalogach do AI Overviews

semCAST#35: SEO kiedyś i dziś – od linków w katalogach do AI Overviews

SEO kiedyś i dziś - od linków
w katalogach do AI Overviews

Jak zmieniło się SEO od czasów Pingwina, katalogów i ręcznego linkowania? Dlaczego „content is king” wciąż działa, ale zupełnie inaczej niż kiedyś? I czy da się dziś wygrać z AI Overviews? Z okazji 20-lecia DevaGroup, razem z legendami polskiego SEO, zabieramy Was w nostalgiczną podróż do korzeni branży!

W drugiej części jubileuszowego semCASTu z okazji 20-lecia DevaGroup Krzysztof Marzec rozmawia z Martą Gryszko (Lexy), Arturem Strzeleckim i Kasparem Szymańskim.

Sprawdź:

  • jak wyglądała era Pingwina i ręcznych kar i co z niej warto zapamiętać,
  • które narzędzia SEO zmieniły sposób pracy specjalisty,
  • jak ewoluował link building – od katalogów i precli po artykuły sponsorowane i autorytet domen,
  • czym naprawdę jest content wysokiej jakości i dlaczego dziś liczy się bardziej niż kiedykolwiek,
  • jak sztuczna inteligencja wpływa na CTR i ruch organiczny oraz jak reagować na AI Overviews.


Krzysztof Marzec: Cześć, witajcie w kolejnym odcinku specjalnym semCASTu. Dziś znów cofamy się w czasie świętując dwudziestolecie DevaGroup. Będziemy rozmawiać ze specjalistami, których doświadczenie jest ogromne, którzy przez lata zmieniali samą branżę i będziemy uczyć się nie tylko tego, jak coś kiedyś działało, ale jak na tej podstawie wyciągać wnioski, przewidywać zmiany, jak być odpornym na te zmiany i jak po prostu wykorzystać tę wiedzę w przyszłości i teraz. Zapraszam. A moją rozmówczynią jest Marta Gryszko. Cześć Marta.

Marta Gryszko: Cześć.

KM: I Martę znacie w branży seo prawdopodobnie bardziej pod pseudonimem Lexy. Właściwie Marta, kiedy zaczynałaś twoją karierę w seo? Bo wiem, że to jest tak, że też płynnie często przechodzimy od robienia stron do seo itd. Ale który rok powiedziałabyś, że był taki przełomowy i seo to było to?

MG: No właśnie nigdy nie mogę sobie przypomnieć, czy to był 2004 czy 2005, ale faktycznie zaczęło się od tworzenia stron, a potem od takiego zainteresowania, czy ja mogę coś zrobić, żeby pozyskać ruch na nich. Wtedy były jeszcze dostępne takie bardzo proste skrypty, statystyk. No i tak patrzę Google, o Google, no to tutaj spróbuję.

KM: No i właśnie. I to jest też tak jak u nas, 20 lat doświadczenia. I co ciekawe jeszcze Wam chcę powiedzieć o Marcie, to dzieli się swoją wiedzą bardzo mocno i nawet takie zespoły jak nasz też się uczą. Stale korzystamy z różnych kursów i bardzo gorąco te kursy polecam. Szczególnie jeżeli ktoś chce zrozumieć, co samodzielnie można zrobić pod kątem optymalizacji swojej strony, to to jest to miejsce, do którego warto zajrzeć. No i przejdę od razu do pytań. Od chyba najtrudniejszego zacznę. Która aktualizacja algorytmu? Któraś może z tych dużych, Panda Pingwin, a może coś zupełnie innego? Co był dla Ciebie takim największym szokiem, zawodowym kubłem zimnej wody, a może czymś, co pozwoliło wystartować z zupełnie innej perspektywy? Bo jednak to jest to, co w naszym świecie SEO jest stałą. Czyli ta zmienność i że przyjdzie kiedyś ta zmiana algorytmu, która trochę nam zrobi rewolucję.

MG: No mogłabym wspomnieć o kilku, ale zdecydowanie taką największą rewolucją był Pingwin. Zwłaszcza że w międzyczasie były też nakładane te ręczne kary, za linki. I to nie tylko za linki przychodzące, ale też za wychodzące. Więc tutaj, jak dostałam powiadomienie o takim filtrze, to byłam zaskoczona. Ale przede wszystkim Pingwin dużo zmienił w takim nastawieniu. Ja co prawda od dawna starałam się trzymać takiego podejścia, żeby dostosowywać intensywność linkowania do potrzeb. Ale nie ukrywam, że różnie z tym bywało. A po Pingwinie, jak zobaczyłam, jaką rewolucję potrafi wprowadzić w pozycjach, no to jednak to podejście się u mnie takie wzmocniło. Byłam wtedy dużo bardziej ostrożna w tym pozyskiwaniu linków.

KM: Czasem mam wrażenie, że osoby, które zaczynają teraz w ostatnich latach i nigdy nawet nie słyszały o karze ręcznej, to jak gdyby na nowo muszą odkrywać tę zasadę dotyczącą linków. Widzę czasami strony, które są podlinkowane tak, że nazwy linków, jeden do jeden słowo kluczowe są najbardziej popularne itd. Tak jakby ta historia się lubiła powtarzać, tylko że teraz chyba trudniej się domyśleć, że coś jest z tym nie tak, no bo ta kara nie jest taka jak kiedyś, ta ręczna wiadomość wyeksponowana, tylko po prostu mówią, a to SEO nie działa, te linki są słabe. A tu okazuje się, że jednak prawdopodobnie jakiś filtr.

MG: Tak, to jedna sprawa, ale tak sobie myślę, że osoby, które nie zajmowały się SEO właśnie w okolicach 2012 roku, czyli tak tuż przed Pingwinem i tuż po, być może, tak przypuszczam, być może myślą, że osoby dłużej siedzące w branży mogą trochę przesadzać. Że może z tymi linkami to nie jest aż tak bardzo. Wiesz, to jak ktoś na własnej skórze się nie przekona, to na cudzych błędach trudniej się uczyć niż na swoich. I wydaje mi się, że właśnie tak jak ty mówisz, że u ciebie też kawał czasu w branży jest, że możemy troszeczkę inne mieć podejście, bo my to przeżyliśmy.

KM: Tak, i tam chyba pamiętam nawet jak mocno wystrzeliły słowa kluczowe w górę, to kara od Google, wychodzenie z filtra. Na tym niektóre agencje miały strony docelowe, oferty na właśnie wychodzenie z tych filtrów, to było tak dużym zjawiskiem.

MG: I ja też podejmowałam się takich zleceń. Pamiętam, że i jeśli ktoś właśnie oberwał przez tego Pingwina. I jak to była kara ręczna. No wiadomo, w przypadku kary ręcznej było to prostsze, bo jest czyszczenie profilów, było czyszczenie profilu linków, było zgłoszenie, a potem jasna informacja. Albo tak, albo nie. Czasami jedynie trzeba było się uzbroić w cierpliwość, bo można było czasem kilka dni poczekać, a czasem nawet kilka tygodni. No ale jeśli to był spadek wynikający ze zmiany algorytmu, no to trochę sprawa wyglądała inaczej. No i tam już trochę nerwów było i niepewności.

KM: Tak, pamiętam pisanie tych wniosków w imieniu klientów i zobowiązywanie się, że już nie będą spamowali tymi linkami. Ale naprawdę nie róbcie tego, bo potem już nie napiszemy drugiego wniosku. Różnie z tym było. Nawet mi się przypomniało, że kiedyś zrobiliśmy taką akcję, że, uwaga, wyciągnęliśmy z blokady stronę z wyszukiwarki Onetu, która jeszcze wtedy istniała. Chodziło o to, że klient miał wiele stron dotyczących tego samego, ale podzielił to na różne kraje i każda domena odpowiadała innemu krajowi. Ktoś w tej wyszukiwarce uznał to za spam, zostawił tylko jedną główną domenę. W Google świetnie działało i to udało się odkręcić. I to był wielki wtedy sukces. Śmiesznie, bo ten kontakt wydaje mi się, że był bliższy z tą wyszukiwarką, a potem już mamy same automatyczne formularze i ocenę przez AI. Więc smutno. No ale właśnie, w SEO zmieniło się niemal wszystko, narzędzia, mamy nowe, inne algorytmy, taktyki. Jakbyś miała wskazać taką jedną złotą zasadę, która była prawdziwa 20 lat temu i teraz jest jeszcze nawet ważniejsza, to co by to było?

MG: Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to content is king. Zawsze stawiało się na to, żeby jakość tej treści była jak najwyższa. Tylko że to tak ewoluowało, bo na samym początku ważne było po prostu umieszczenie najważniejszych słów kluczowych w treści. I tyle. Wystarczyło lekko zmodyfikować tę treść, poczekać na przeindeksowanie. To trwało chwila, moment i zaraz pozycje szły w górę. A jeśli jeszcze te słowa kluczowe umieściliśmy w tytule, to już w ogóle była bajka. SEO było naprawdę proste. Proste i dawało szybkie efekty. Potem poszliśmy tak w kierunku podkreślania, jak ważna jest unikalność treści. Ale to była taka unikalność na zasadzie takiej, żeby prosty automat nie wykrył, że ten fragment jest kopią fragmentu na przykład z innej strony. Potem szliśmy dalej. Już oprócz samej unikalności coraz ważniejsza była ta wartość merytoryczna, zaufanie, autorytet autora. Tutaj już wchodziły kolejne aktualizacje. A teraz moim zdaniem dopiero mamy takie prawdziwe combo. Teraz mamy taką jakość treści przez duże J. Bo ona ma być unikalna nie tylko pod względem tego, żeby automat sprawdził jeden do jednego teksty na różnych stronach, pod różnymi adresami, ale jest w stanie nawet wyłapać to, że on jest lekko zmodyfikowany, ale to nadal to samo. Więc w tej chwili mamy i unikalną treść, i wysoką jakościowo, i najlepiej jakby ona zawierała jakiś wyróżnik, coś takiego, co nie jest standardowo poruszane na innych stronach. Coś, co będzie takim elementem wskazującym, że to nie jest treść napisana przez AI. Bo to, co przez AI, to może się treść powielać. A jeśli uda nam się dorzucić coś takiego w pełni unikalnego, coś od siebie, albo coś nietypowego, o czym rzadko się pisze, to to może jeszcze bardziej podkreślać, że to jednak osoba z doświadczeniem pisała. Więc cały czas obowiązuje ta zasada content is king. Tylko dawniej to były takie najprostsze elementy, a teraz już to jest takie skomplikowane, zaawansowane.

KM: Chociaż czasem powiem, że nawet jak się rozumie te rzeczy, o których mówisz, to taka prosta zmiana, typu wreszcie podpisujemy wszystkie treści na blogu. Powiedzmy jest sklep, ma tych treści kilkaset poradnikowych i nagle wreszcie zaczynają podpisywać to inaczej niż zespół content marketingu albo sklep, nie wiem, wesołe wędkarstwo. I to widzę, że przynosi całkiem niezłe rezultaty, budowanie tego autorytetu. No i właśnie, dużo osób jest przerażonych w tym, co się stało z AI Overviews, czyli że potraciły ogromną ilość ruchu z tych treści. Ta próba monitorowania, ile tego ruchu jest z wyszukiwarek AI itd. pokazuje część danych niedokładnie, ale jest tego mało. Jak gdyby strata jest widoczna. Co byś doradziła, żeby, nie wiem, ok, zmienić całą taktykę, czy ok, odpuśćmy część contentu, czy raczej właśnie się nie poddawać i szukać jakichś innych rozwiązań, żeby tę stratę odbudować?

MG: Raczej się nie poddawać, bo ja trochę liczę na to, że wyszukiwarka może część z tych zmian cofnie, że z analizy wyjdzie na to, że no jednak to nie był dobry krok. Nadzieja matką głupich, nie wiem, czy faktycznie to się sprawdzi, bo tak jak wcześniej pytałeś o to, która aktualizacja algorytmu była taką przełomową, no to z tych najbardziej aktualnych to właśnie wprowadzenie AI Overviews, gdzie też analizujemy zmiany w ruchu organicznym i nagle się okazuje, że pozycje są stabilne, wszystko jest ok, a nagle CTR-y poleciały i to nieźle i z jednej strony się zastanawiam, czy warto walczyć o to, żeby w tych wzmiankach się pojawić, bo okazuje się, że mało kto klika linki do tych źródeł i jakby czy faktycznie powinniśmy dbać o to, żeby komicznie w tych AI Overviews się znaleźć. Z drugiej strony widzę taką zależność, że te serwisy, te artykuły, publikacje, które i tak znajdowały się na wysokich pozycjach, to z reguły one tam trafiają, tylko mam mimo wszystko problem z tym CTR-em, więc ja na razie trochę z taką obawą obserwuję, co się dzieje, na razie jeszcze bez konkretnego pomysłu na to, jak to rozwiązać. No niestety tutaj też z zewnętrznych źródeł padają stwierdzenia, że trzeba to zwyczajnie zaakceptować, że tak już będzie.

KM: Jeszcze nadzieja w regulacjach prawnych zobaczyłem, one zazwyczaj przychodzą z dużym opóźnieniem, ale wydaje mi się, że wydawcy tracący duży ruch też gdzieś tam będą chcieli na to jakoś reagować. A ja jeszcze dodam, że Senuto wypuściło ostatnio bardzo ciekawy raport na ten temat, na temat korelacji właśnie między pozycjami, AI Overviews, dużo danych, miałem przyjemność tam się też wypowiadać, więc tu w odcinku będzie oczywiście link do tego raportu, gorąco polecam lekturę. A jak mówimy o Senuto, od razu mi się to kojarzy z narzędziami. No i tak, nie wszyscy sobie zdają sprawę, że jak popatrzymy na jakieś takie narzędzia, z których często teraz korzystają SEO-owcy, to mamy Sitebulb, który powstał w 2017 roku. Mamy Screaming Froga, który został zaprezentowany w 2011 roku. No i co było wcześniej? Jak się wtedy robiło SEO? Ja pamiętam jeszcze wygrzebaliśmy z jakichś odmętów internetu takie narzędzie, które było wbudowane w narzędziach z Microsoftu. I tam był taki Search Engine Optimization Toolkit, który był pierwszym crawlerem, który ja właściwie wtedy widziałem, który był dostępny za darmo i to narzędzie robiło czary. Coś, co w porównaniu do tego, co robi teraz Screaming Frog czy Sitebulb mogłoby się wydawać śmieszne. Ale właśnie, od czego ty zaczynałaś? Czy ta praca była tylko i wyłącznie ręczna? Czy te jakieś narzędzia wspominasz z nostalgią, które ci pomagały w tym działaniu?

MG: No na pewno Screaming Frog dość szybko wszedł, bo to z takich narzędzi bardziej rozbudowanych. Ale przede wszystkim pamiętam dużo takiej ręcznej dłubaniny albo korzystanie z narzędzi, ale nie z takich kombajnów, tylko każdy do czegoś innego. To były jeszcze czasy, kiedy sprawdzało się PageRank w toolbarze, kiedy ulubioną komendą, zresztą do całkiem niedawna w Google, była komenda Cache. Bardzo ubolewam nad tym, że nie jest już dostępna. No i wtedy oczywiście sprawdzało się na bieżąco. Tak samo komenda Site w Google. Oczywiście do sprawdzenia historii strony, tego co tam się na niej działo, no to był wykorzystywany Wayback Machine, który nadal jest dostępny i jest to świetna sprawa. Więc do analizy każdego elementu korzystałam z innego narzędzia. Czasem nie miałam ulubionych, tylko w Google wpisywałam nazwę tego, co akurat potrzebuję i tam wchodziłam. Z dużym sentymentem, ja wspominam czasy, kiedy w Google Analytics nie było jeszcze not provided, nie było jeszcze danych schowanych za not provided. Teraz pierwszym narzędziem, do jakiego zaglądam, jest Google Search Console. Wtedy to było Google Analytics. Mieliśmy na talerzu wystawione dane o słowach kluczowych, o tym, z jakiego źródła pochodził ruch, o tym, które słowa kluczowe konwertowały, jakie miały bounce rate. Było po prostu wszystko. I też mocno ubolewam nad tym, jak to wszystko się zmieniło i o ile trudniej jest się dostać, o ile to możliwe w przypadku niektórych danych. Więc mówię tak z sentymentem, wspominam tego bardzo starego Google Analyticsa.

KM: Tak, to dla słuchaczy, którzy nie wiedzą, jak to wyglądało. Około roku 2013, kiedy bardzo mocno zaczęły wchodzić szyfrowanie stron HTTPS. Wtedy jednym z głównych wyznaczników był tak, podepnij HTTPS, będzie twoja strona cieszyła się większym zaufaniem użytkowników. Teraz dla nas jest to standard. To Google wcześniej pokazywał nam dokładnie wszystkie słowa kluczowe, które prowadziły do wizyty. I ten raport był niesamowicie bogaty. Potem właśnie ze względu na prywatność użytkowników zostaliśmy not provided. I to był taki właściwie strzał, nagle 90% słów znika. Co ciekawe, pozostawia wiele do myślenia, dalej mamy słowa kluczowe, wiele z nich, wyszukiwane hasła itd. w Google Adsach. Nie da się śledzić tak super tego użytkownika z organika, dlatego właśnie, tak jak Marta tutaj mówisz, mamy tylko i wyłącznie Google Search Console, którego największą wadą jest to, że nie da się przypisać konwersji bezpośrednio do konkretnych słów kluczowych, czyli nie możemy badać ich efektywności.

MG: Tak, nie możemy sprawdzać tego zachowania użytkownika, co tam potem się dzieje. Więc te analizy są utrudnione.

KM: Aż mi przypomniałaś, jak bardzo użyteczny to był raport i jak świetnie też można było pokazać klientowi, że to nie jest pozycjonowanie na trzy słowa kluczowe, to jest cała chmura setek różnych odmian i jak można było odkrywać, jak dziwne sposoby wpisywania tych słów kluczowych istnieją, dostosowywać strony celowe. Ojej, to trafiłaś tutaj w nutkę nostalgii bardzo, bardzo mocno. To w takim razie czas na naszą semkostkę. I wylosowaliśmy pytanie, inspiracja biznesowa, czyli świat nie kończy się na SEO. Skąd czerpiesz wiedzę na inne tematy takie dookoła biznesowe? Poleć nam coś, z czego słuchacze mogą skorzystać, żeby po prostu rozwijać się też pod kątem właśnie nie tylko SEO-owym, ale biznesowym.

MG: Ja bym powiedziała, że z takich źródeł stricte biznesowych to jest jedno, do którego za chwilkę przejdę, ale bardzo pomagają mi książki takie motywujące, bądź związane z ułatwieniem organizacji pracy. I tutaj wymieniłabym kilka tytułów. Są to „Atomowe Nawyki”, „12-tygodniowy rok” i ostatnio przeczytana „Małymi krokami do wielkich zmian. Zasada 1%”. Więc jeśli chodzi o taki rozwój, to bardziej w kierunku tego, abym powiedzmy robiła sobie te przerwy w pracy, nie przepracowywała się, czy też łatwiej organizowała taką długoterminową pracę. Natomiast chciałabym powiedzieć o czymś, co było moim największym przełomem, jeśli chodzi o kwestie zawodowe. Był to udział w grupie Mastermind. Ja już wcześniej słyszałam z różnych stron o Mastermindzie i wiedziałam, że jest to coś dla mnie, ale nie było niczego stacjonarnego, aż w końcu dostałam maila od Agnieszki Tkacz z informacją o naborze. Spotykaliśmy się w kameralnej grupie przedsiębiorców raz na dwa tygodnie i można powiedzieć, że rozliczaliśmy się z tego, czy zrealizowaliśmy swoje cele, które wcześniej założyliśmy. Ale to nie było tylko to, bo pamiętam, zaraz też przejdę do tego mojego celu. Miałam dylemat, czy iść w tę stronę, czy iść w tę, i poznanie innego punktu widzenia osób, które mają, powiedzmy, podobną drogę już za sobą, było dla mnie bardzo pomocne, bo to było dla mnie wskazanie kierunku. Możesz zrobić na przykład tak i tak, wtedy będzie ci łatwiej. Więc tutaj jedna sprawa, jeśli chodzi o ten Mastermind, to taka wsparcie innych przedsiębiorców, spojrzenie z innego punktu widzenia, ale też Agnieszka jako moderatorka przeprowadziła ze mną taką bardzo odkrywczą rozmowę. Rozmowa, która w zasadzie polegała na tym, że ona wyciągnęła ze mnie, jakie ja mam potrzeby, czego ja faktycznie chcę tak długofalowo. I nagle odkrywcze, wow, to ja nie chcę poprzestawać na tym, ja chcę robić jeszcze to i to. Ale wracając do tego głównego celu Mastermind, moim celem, i mówię o tym po raz pierwszy publicznie, po raz pierwszy osobie z branży, było nagranie w formacie wideo mojego kursu pozycjonowania dla początkujących. Jest to kurs, który wydałam w 2011 roku, wielokrotnie aktualizowałam, a plany o tym, aby go nagrać, pojawiły się w okolicy 2019 roku. O tym, dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam, to moglibyśmy nagrać osobną rozmowę, ale generalnie chodzi o taką wewnętrzną blokadę. I w końcu byłam w stanie ruszyć z tym tematem. Nawet w tym tygodniu kończę wgrywać pliki na platformy i we wrześniu premiera. Także dla mnie to był taki niezły kopniak i nauka tego, że potrafię, ale do niektórych rzeczy potrzebuję jednak pewnej grupy i wsparcia.

KM: To bardzo gorąco polecam śledzić bloga, bo tam na pewno się ukaże informacja. Znając markę, spodziewam się bardzo fajnej jakości i doskonale rozumiem opory i blokady. Myślę, że wiele osób z tym może się identyfikować i też podpiszę się pod tym. Te mastermindy, a czasami nawet taka zwykła rozmowa z innymi osobami w podobnej sytuacji wiele upraszcza. I to są czasami takie rzeczy, które nagle klikną. Pamiętam, jak mówiłem, irytował mnie jakiś problem z opanowaniem tego narzędzia. Siedziałem dwa dni, żeby je opisać, a ktoś mi mówi, że jest już narzędzie. To się nazywa taka tak. I nagle się okazuje, że on robi wszystko to, co ja chcę i jeszcze pięć innych rzeczy i kosztuje jakieś groszy w porównaniu do tego, co ja zaplanowałem na ten projekt. No to faktycznie to ułatwia i warto dzielić się. A tutaj wydaje mi się, że też kluczowa jest rola tego, kto to prowadzi i jak prowadzi. Super. Bardzo Ci dziękuję w takim razie za podzielenie się wiedzą, za trochę wycieczkę w przeszłość. I mam nadzieję, że już niedługo słuchacze będą mogli zobaczyć Cię na ekranie swoich komputerów w kursie dla początkujących czy też pewnie średniozaawansowanych, bo spodziewam się, że będzie tam też taka wiedza, jeżeli chodzi o SEO.

MG: Ja Ci ślicznie dziękuję za zaproszenie do tej rozmowy. Było bardzo miło.

KM: Bardzo mi było również. Dziękuję bardzo.

KM: A moim kolejnym rozmówcą jest Artur Strzelecki, który jest Profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach i świetnym seowcem. Od wielu, wielu lat w branży. I nie tylko jest super seowcem, bo jest równolegle do tego świetnym naukowcem. Trzykrotnie z rzędu znalazł się w światowym rankingu TOP 2% naukowców według Stanford University. Ale uwaga, Artura cała branża zna również nie tylko z jego pracy i osiągnięć, ale z tego, że współtworzy, organizuje, jest pomysłodawcą Festiwalu SEO w Katowicach, który jest największą w Polsce konferencją poświęconą tematyce optymalizacji w wyszukiwarkach. Bardzo zawsze gorąco polecam to wydarzenie. Cześć Artur.

Artur Strzelecki: Cześć. Witam serdecznie Krzysiek.

KM: Pamiętasz, kiedy był pierwszy Festiwal SEO? W którym roku?

AS: Oczywiście. W 2013 roku był pierwszy Festiwal SEO w Katowicach. W tamtym czasie w takim budynku nazywało się ten budynek Oko Miasta na Rondzie w głównym miejscu w Katowicach i w takiej bardzo kameralnej otoczeniu, ponieważ zaraz jak się skończył festiwal, to wszyscy poszli do baru, który był zaraz w graniczu z krzesełkami.

KM: My zawsze opowiadamy też legendy, że to co usłyszało się na prezentacjach to jedno, ale to te doświadczenia, którymi można było się później w kuluarach wymienić i ten networking, który był później to też ogromna moc Festiwalu SEO. A jak się zaczęła cała Twoja przygoda z tą branżą?

AS: U mnie takie SEO zaczęło się, jeszcze nie wiedziałem, że to będziemy nazywali SEO. Pierwszą stronę internetową zrobiłem w 1998 roku i zastanawiałem się jak ją promować. I w tamtym czasie był taki drukowany magazyn „Internet”. Dzisiaj ta domena jest w rękach jednego z seowców. Wtedy w tamtym czasie po prostu kupowałeś ten miesięcznik, żeby zobaczyć, że na jednej z ostatnich stron jest taka kolumna polecane strony internetowe. Ja sobie myślałem, co tu trzeba zrobić, żeby się dostać gdzieś. I namierzyłem na IRCU tych redaktorów, którzy to prowadzili. Pogadałem z nimi trochę, a oni powiedzieli, wiesz co, to może zacznij od katalogu w Wirtualnej Polsce i na Onet Polska, to się wtedy nazywało. Bo w ogóle strona stała na hostingu bezpłatnym. On się nazywał Frico. To była część dzisiejszego Onetu i on jeszcze, ten hosting był podzielony na domeny czy subdomeny według starego podziału administracyjnego Polski na miasta. Tam były w nazwach takie KA czy coś takiego. I słuchaj, ja się zastanawiałem, co to teraz zrobi, żeby ci ludzie na tą moją stronę zaczęli trafiać. Więc te parę linków w tych katalogach. Do tego pamiętam, że wymieniałem informacje z tymi redaktorami, żeby może w tym miesięczniku wspomnieli, że mam taką stronę i może by się tym udało jakoś rozreklamować ten temat. I też ten licznik stat4u.pl, to się instalowało taki, wiesz, licznik wyświetleń. Tak, i musiałeś mieć swoje konto tam założyć i się pobierał ten baner i on tam był, było modne rozwiązanie w tamtym czasie. I słuchaj, to jest 1998 rok, czyli we wrześniu dopiero zarejestrowali, a ja już się zastanawiałem, jak tu promować swoją stronę internetową. No jak wiemy, te techniki i metody rozwinęły się dzisiaj dużo bardziej przez ostatnie 27 lat.

KM: Ja nawet mam zapisane taki mail od klienta, w którym prosi o zainstalowanie licznika. Problem w tym, że to jest mail, tak gdzieś około 2010 roku czy później i ja tam tłumaczę, że już się tego nie robi. Więc ta ewolucja gdzieś tam działała.

AS: Analytics już był przecież w tym czasie, po tym jak Google go przejęło od Urchina w 2005 roku, to była moda na instalowanie Analyticsa i zbieranie danych.

KM: Tak, tak, tak. To spytam Cię o inną nostalgię, taką, którą niektórym kojarzy się bardzo źle, czyli która aktualizacja algorytmu Google’a była dla Ciebie czymś takim największym albo zmieniła Twoje podejście, albo odkryłeś coś nowego, kubeł zimnej wody, a może u Ciebie wszystko na zielono i byłeś zadowolony z tych efektów.

AS: Jeśli chodzi o aktualizację, to najbardziej odczułem ja i moi klienci i to był taki trudny czas dla wielu seowców, Pingwina, tak zwanego Pingwina 2.0 czy 2.1, bo ten pierwszy, który miał za zadanie wycinać linki sztucznie tworzone, no to tak przyszedł i za dużo się nie podziało, ale to była chyba, myśmy to nazwali w blogosferze krwawą sobotą chyba nawet, bo przyszedł Pingwin i nagle jednego dnia masz, nie wiem, w tamtym czasie, pamiętam, miałem chyba 44 klientów, tak aktywnie działałem jako freelancer i ja następnego dnia wchodzę do programu monitorującego pozycje, do WebTools’a, patrzę i się zastanawiam, czy czasem Proxy nie przestało działać do zbierania pozycji, bo wszędzie są kreski, nie ma zaraportowanej pozycji, nie? A tu się okazuje, że tak u wszystkich po prostu poleciało na łeb, na szyję, wszystko, co było do wycięcia, Pingwin 2.1 wyciął i od tego czasu przyszła refleksja, że nie można robić linków na klientach w ilościach tysiące, setki, czy dziesiątek tysięcy z byle jakich stron, forów internetowych, stopek, portali społecznościowych różnej maści, bo po prostu Google to nie lubi od tego momentu, nie? Dzisiaj te algorytmy są już takim natywnym rozwiązaniem i to na dzień dobry wiadomo, że te linki nie zadziałają, jak trzeba i w ogóle nie robi się tego na stronach klientów, ale wtedy to był taki standard, 2012 rok.

KM: Mnie się też wydaje, że teraz jest tak, że ma się w czasie rzeczywistym odpowiedź Google’a, po prostu ktoś coś robi i to nie działa albo ktoś coś robi i strona spada. Wtedy było tak, że trzeba było poczekać na to większe przeliczenie, tą większą zmianę i dlatego to było takie szokujące, prawda?

AS: Się czekało chyba nawet i sześć tygodni, jak weszła Google Caffeine. To był taki moment, w którym te wyniki zaczęły szybciej się pojawiać. Praca seowca była widoczna od razu, znaczy nawet nie, że od razu, ale nie było hasła, czekamy sześć tygodni, zobaczymy jak się przeindeksuje i wymienią się strony. Nie. Indeks był taki żywszy. Coraz szybciej te wyniki się pojawiały. Dzisiaj to tak jak mówisz, na żywo. Zrobię stronę, wrzucę do… albo ręcznie sobie zrobię stronę , albo ręcznie sobie przez konsolę zaindeksuję, albo przez indexing API, zależy ile tego jest i praktycznie dzień, dzień, dwa i ona jest w wynikach wyszukiwania, jak dobrze jest przygotowana to i się w dobrym miejscu pojawi.

KM: To myślę, że możemy płynnie przejść do drugiego pytania o ewolucję link buildingu, bo pamiętasz całą tą erę katalogów, przybliż to słuchaczom też, ale chciałem Cię zapytać, jak to wygląda z twojej perspektywy, bo też to do czego doszliśmy teraz, gdzie kupujemy artykuł sponsorowany, gdzie jest tam link i właściwie to jest kupione tylko na 12 miesięcy, to to jest abonament właściwie na linki, subskrypcja z odroczoną, nie miesięcznym, ale rocznym okresem czasu. Jak ty to wszystko widzisz?

AS: Bardziej wyrafinowane podejście na klasyczny link building. Słuchaj, w 2005 pamiętam, jak jeszcze szukałem jakiegoś stażu, na studiach będąc, to przyjąłem się do takiej agencji i ten właściciel tej agencji mówi, mam tu klienta, będziemy pozycjonować chyba bramy garażowe, czy coś takiego ja nie pamiętam, ja chyba miałem zakupiony jakiś program do katalogowania, czy miałem listę jakichś katalogów, nawet już nie pamiętam nazwy tego skryptu, bo tego trochę było, ale w każdym razie dało się to przyspieszyć w ten sposób, że była jakaś wtyczka do Firefoxa i ona zapamiętywała wypełniane pola i po prostu gdy się otwierało kolejne pole z wysłaniem wpisu do katalogu, to on domyślnie podczytywał już, że tu będzie tytuł, tu będzie description, tu będzie link i tak dało się w godzinkę zrobić tych ręcznie wpisów dziesiąt i za 2-3 tygodnie ten klient był top 1 i ten, pamiętam, szef tej agencji mówił, nie no masz u nas pracę, no po prostu znasz się na seo, a ja pamiętam, że po prostu godzinkę sobie klikałem ręcznie, bo nie miałem jeszcze takich automatów bardziej wydajnych, które musiały gdzieś tam zostać online, jak potocznie zwany Rumak, czyli rosyjski xRamer, więc ja jestem z takiego okresu, gdzie to linkowanie było ręczne, było maszynowe, ale było w ilościach hurtowych takich, że dobra, jak linkujemy, to trzeba tego zrobić dużo. Ci z większymi budżetami mogli skorzystać z ofert linkowania, czasami na forum PiO ogłaszanych na zasadzie 200 profili, czy tam robimy linkowanie tym i tak dalej. Bardziej indywidualne rozwiązania, pamiętam, jak dzisiaj na Allegro można było kupić link PR3 albo link PR4, albo link…

KM: Sam sprzedawałem, było to w tamtych czasach niesamowite pieniądze i to też…

AS: I one też miały przecież czas życia taki link, bo się sprzedawało albo lifetime, albo na rok, albo coś i tak dalej, więc wspomnę jeszcze tutaj o systemach wymiany linków i najbardziej byłem związany z e-webem, miałem tam swoje zaplecze i te rotacje były mi bardzo bliskie i zbieranie punktów, wynajmowanie punktów, dzierżawienie, odsprzedawanie ich miesięczne, pamiętam, że swego czasu to był naprawdę, miałem taki skoroszyt w Excelu i sobie notowałem, ile przychodu mam ze świadczenia usług SEO, a ile ze sprzedaży punktów w e-webie i powiem, że czasami te punkty wyżej, lepiej wychodziły niż same usługi SEO, więc człowiek się skupiał na kolejnym stawianiu jakiegoś katalogu webmini, zaindeksowaniu go na n-tej subdomenie, bo webmini jeszcze subdomeny obsługiwało i mogłeś mieć domenę w koszcie 50 zł na rok, a subdomen 100 i to wszystko przechodziło, także tak wyglądały praktyki linkowe. Dzisiaj to wszystko śmiercią naturalną umarło i trochę się tak wraca do tego z takim sentymentem, bo z pewnością część osób nawet nie liznęła nigdy tego tematu, nie miała okazji zobaczyć w praktyce ani popracować z narzędziami, które to wspomagały. Jeszcze wspomnę, tak mi się teraz przypomniał, skrypt katalogu SEO Katalog i tak zwany pseudonim generał, który to sprzedawał te licencje na SEO katalogi, stówka plus VAT, jedna domena i jedna licencja i on był nazywany potentatem rynku katalogów w Polsce, ale potem były automatyczne dodawarki do SEO katalogów i przecież tak linkhouse rozpoczął od tego, że Michał miał ileś tam, naście czy dziesiąt tych licencji na SEO Katalog i po prostu przyjmował te wpisy, te kody się kupowało, upiększone SEO katalogi były w modzie, nie takie zielony szablon i po prostu wszyscy to samo, więc utrudnieniem potem było w tym przypadku SEO katalogu, tak mi się nie wiem, czy teraz nie pomylę, że te CAPTCHA trzeba było przepisywać, jak nie było kodów, to były CAPTCHA, no ale przecież były programy do łamania CAPTCHA, automatyczne albo były te, które łączyły się ze słabo opłacanymi pracownikami w Bangladeszu czy jakimś Pakistanie i oni ci za pół grosza przepisywali tą CAPTCHA i zostawiałeś po prostu, to chodziło online, dodawało się rano tylko raporcik do klienta z link buildingu nocnego.

KM: Ten dziki zachód był bardzo dziki, ja pamiętam właśnie jakieś doładowanie dziwnego konta, żeby przetestować, potem sobie uświadomiłem, że opłacasz konto i nagle się orientujesz, że to nie jest software, to jest pracownik i to był szok, no ale w tamtych czasach tak to działało. Jeszcze pamiętam Zennopostera, gdzie te, my to nazywaliśmy template’y, czyli po prostu wzorce, jak on, do czego ma dodawać, to były na wagę złota, sam program i opłacanie tam licencji pal licho, ale zdobywanie tego i uwaga, trzeba było mieć dostęp do tego człowieka, bo jak on to raz napisał i za dużo osób przechodziło różne zabezpieczenia, tych katalogów, miejsc i tak dalej, to potem trzeba było ewoluować ten cały algorytm, te polecenia i to…

AS: Zenek, Rumak, jeszcze był taki trzeci, ale teraz już nie pamiętam nazwy, ja miałem na niego licencję i on miał, zbierało się listy, szukało się po footprint’a, dodawało się do systemu, zapuszczało się to i to chodziło…

KM: Tych dodawaczy było mnóstwo, one miały też bardzo ambitne nazwy, od prostych Publicker, po jakieś tam Omni SEO, wszystko i tak dalej, tak?

AS: Teraz też zapomniałem, ale przecież Neuron i Contadu i Damian Kiełbasa, zanim zrobił Clusterica, to przecież przed Clustericiem miał SEO Dopalacza miał, SEO Dopalacz przecież, to był soft Damiana, dzisiaj to już tak wiesz.

KM: I to chyba nawet zanim dopalacze trafiły na rynek, to SEO Dopalacz rządził już.

AS: Tak, dzisiaj to już jest pierwsza Liga Światowa, tak? Neuron Writer i kibicuje tam bardzo chłopakom, ale przecież SEO Dopalacz, to był to był soft przez nich przygotowany.

KM: No i pozmieniało się właściwie, ja się śmieję, że nie zawsze, bo czasami mam do czynienia z taką stroną, która ktoś przychodzi, my możemy sprawdzić, co tu nie działa i odkrywamy, że ktoś tam preclami próbuje pozycjonować, w sensie samymi preclami. I ja mówię, jak to przetrwało do dzisiaj, no ale jest. Natomiast, no, poszło to daleko. Jak to widzisz w przyszłości, bo już teraz jest ewolucja, wszyscy budzą się, że te wpisy, które są artykułami sponsorowanymi, muszą też budować autorytet tej strony, już to nie może być taki klepany content na zasadzie cokolwiek, byle ten link przepchnąć. Ja mówię tutaj o takim bardzo ogólnym podejściu, bo wiadomo, że są dobre strategie do tego i zawsze były, ale mówię o tym, jak to widzisz w branży się zmienia, tak statystycznie rozkładając na średnią.

AS: Nadal prawda jest taka, że bez linków strony nie wypozycjonujesz. Nie ma sił, jak postawisz, czy przychodzisz do klienta, który w życiu linków nie miał i czy klient przychodzi do Ciebie, to wiesz, że musisz je zrobić i możesz trochę na swoim dobrej jakości zapleczu popracować, jeśli je masz. Ale są przecież agencje, które w ogóle się w to nie bawią, w utrzymywanie zaplecza, tylko właśnie platforma link buildingu, zakup kolejnych artykułów, przygotowanie tekstów i publikowanie linków. Podniósł się koszt, zdecydowanie koszt. Jest tak, że tych portali jest teraz bardzo dużo, ale jak kiedyś są te lepsze jakości i te gorsze jakości. Możesz trafić na stronę, która no statystyki wyglądają fantastycznie, nie wiem, 24 tysiące odwiedzających w analitycsie, ale wchodzisz i patrzysz, że to przecież w ogóle nie ma żadnych linków przychodzących, tylko robią content na potęgę produkowany teraz przez AI o wszystkim. Pytania poradnikowe o wszystkim, tak jakbyś otwierał encyklopedię i po prostu jak zrobić to, jak zrobić tamto, jak zrobić coś innego. No i z tego biorą się te wyświetlenia, ale powiedzmy sobie szczerze, że Google głupie nie jest. Wie co, kiedy powstaje, ile ma treści, ile linków ma przychodzących i nadal te wskaźniki, jakościowe domeny, to, co stoi wszystko za domeną, historia, linki, jakie za nią prowadzą. To widać do dzisiaj, jak wkleisz adres URL domeny, to Google Ci podpowie, dlaczego ta domena jest ważna i jakieś takie historyczne posty z niej czasem potrafi wyciągnąć, ale też łączy z innymi wzmiankami o tej domenie opublikowanym gdzie indziej i podkreślającymi tematy bardziej jakościowe, czym ta domena się zajmuje, czy po czym można to rozpoznać. I to nie jest praca na 2-3 miesiące, tylko ja tak czasami obserwuję, że to są i czasem sprzed 6-7 lat opublikowane posty, ale Google dalej widzi, że one stoją za tą domeną. Także dużo sygnałów za całą domeną i za tym, co wszystko się na niej w ramach jednego właściciela, jednego tematu działo i było opublikowane. Owszem, linki trzeba mieć, ale tak jak mówię, dalej trzeba być czujnym, bo jakość tych linków publikowanych przez platformy nie zawsze będzie odpowiadała cenie. Relacja koszt jakość może być tutaj nietrafiona, także trzeba być wybrednym w takim wyborze.

KM: Trzeba mieć dużo parametrów, po których to sprawdzamy, droga słuchaczko-słuchaczu, na przykład jeden z nich, który pojawia się czasami na konferencjach, jest bardzo celny i jest to, jak wygląda widoczność tej domeny. Bo jeżeli ona od dwóch lat leci w dół, a cena za link leci w górę, to coś poszło tam nie tak. Owszem, możemy to tłumaczyć, że publikują teraz mniej treści, ale generalnie, jeżeli widoczność nawet dużego portalu newsowego spada, to Google autorytet zmniejsza, prawda?

AS: Wiesz, widoczność może rosnąć, ale od marca my tu mamy AI Overviews, mamy za chwilę AI Mode w Polsce i spada CTR, spada klikalność, cały ruch spada i tu się nie da nikogo oszukać, że po wakacjach, jak porównujesz miesiąc do miesiąca u klienta, to możesz mieć w Google Konsoli fioletowe wyświetlenia, możesz mieć więcej, ale CTR nie ma opcji, żebyś nie miał niższego wskaźnika i mniejszej liczby kliknięć i każdy przychodzi i pyta, co się stało, że spadło? Co się stało? No, sztuczna inteligencja przyszła i zabrała, tak jak wszystkim. Aha, no tak, to co teraz robimy? Jak pod te, jak pod te, taka znajoma mnie pytała parę dni temu, wiesz co, bo teraz jest ta oferta, że mamy się pojawiać na tych, pod tymi spinaczami, w tych podpowiedziach i taką ofertę dostałam. Jest, jest to w ogóle warte zachodu i tak przeklikaliśmy razem. Ja mówię, zobacz, kto zobaczy, że jesteś w tej podpowiedzi, w tym AI? Jaka to jest droga? Najpierw rozwiń w dół okienko, potem kliknij spinacz, potem zobacz listę w porównaniu z tym, co było kiedyś. Po prostu wisiało się na pozycji pierwszej, drugiej, piątej, ale się wisiało. Dzisiaj też dalej wisisz, ale zanim się doscrollujesz do tej pozycji.

KM: No i niestety mało osób klika w źródła, czyta i idzie dalej.

AS: Dokładnie.

KM: Ale w tym, co mówiłeś, wydaje mi się, że płynie też jedna taka ważna, ponadczasowa lekcja. Pamiętam, jak wspominałem o tych linkach z tym page rankiem wysokim i tak dalej. Wtedy mówiło się o autorytecie domeny i czasami taki jeden link, który był faktycznie z takiej mocnej domeny, znowu używam słowa mocna domena, potrafił dać kopa. Strona szła bardzo szybko do góry i te linki były coś tam znacznie więcej warte niż wspomniane, nie wiem, 100 cool webów. I wtedy pojawiało się stwierdzenia mocna domena, autorytet domeny. Wiele osób w tamtych czasach za to by mnie spaliło na stosie i mówiło, nie ma czegoś takiego. Pytam, dlaczego nie ma? Bo tak Google powiedziało. Mijają lata i między innymi jeden z seowców, Mark Williams Cook, odkrywa, że po pierwsze jest, po drugie da się to pobrać, a po trzecie zgłasza to jako problem do Googla i wygrywa pieniądze w bug bounty. I to jest chyba też takie pokazanie tej drogi w SEO, że my o czymś wiemy, trudno to udowodnić, jeszcze Google samo mówi, że to nie istnieje, więc wiele osób, które wierzy tym oficjalnym informacjom, teraz będzie walczyło, że to na pewno nie istnieje, a potem po latach okazuje się, że jednak coś było na rzecz. Tak?

AS: Tak, ale tak wygląda biznes tych firm nowych, technologicznych. Nigdy nie mogą ci powiedzieć, tak działa nasz silnik, to jest nasz algorytm. Znamy główne założenia, a potem pojawiają się właśnie takie wycieki, jak Google, 14 tysięcy czynników rankingowych nagle i weź to w ogóle przebadaj i zastanów się, czy rok wcześniej wyciek czynników rankingowych Yandexa, 1900 elementów i ciekawa sprawa z tymi czynnikami czasowymi, te temporalnymi, że po prostu w danym czasie to się zmienia, w zależności, no czas tutaj ma znaczenie. Dzisiaj też jesteśmy parę dni po wyroku sądu w Stanach Zjednoczonych, Google ma ujawnić, dać dostęp do danych swoim konkurentom, bo nie może tak monopolizować rynku, ale ja myślę, że tam w Google się zastanawiają, jak to obejść i czego nie dać, a co dać, jak zrobić, żeby wyglądało, że daliśmy, ale jednak nie pokazaliśmy.

KM: Ok, czas na naszą semkostkę. Wylosowaliśmy oczko, czyli lepiej uczy się na cudzych błędach, dlatego opowiedz nam o jakiejś jednej porażce, to może być coś Twojego, nie Twojego, może coś, co o mały włos utarło się o porażkę, ale najważniejsze, było taką życiową lekcją w marketingu lub biznesie.

AS: To może taką techniczną, że nigdy nie eksperymentuj na stronach klientów, rób sobie eksperymenty na swoim zapleczu, na swoim poligonie doświadczalnym, bo tak powinno być. Dzisiaj może to już jest dosyć takie oczywiste, ale kiedyś to takie oczywiste nie było, bo kiedy coś się wydarzy i jakiś błąd zrobisz i nagle strona przestanie się wyświetlać albo spadnie w rankingach, bo wiesz, że coś źle zrobiłeś i tylko ty o tym wiesz, a klient przychodzi i się zastanawia, no co się stało tutaj, to jest lekcja, następnym razem trzeba zrobić inaczej. A drugą taką może bardziej ogólną, biznesową, żeby się nie wahać przed czymś, jeśli jest jakieś zadanie do zrealizowania, ale mamy wątpliwości, tylko to są takie wątpliwości, na które może później, nie chcę mi się, nie mam doświadczenia teraz w tym momencie takiego, nie są takie wątpliwości, które nie byłyby do przeskoczenia w danym momencie, to jednak to zrobić, zrealizować, podejść do tego projektu, bo po czasie można żałować utraconej szansy.

KM: Dodam, że szczególnie dużo osób ma tak, ktoś już to zrobił, inni to zrobią lepiej, a to jednak warto czasem spróbować, to się podpisuje pod tym. Artur, bardzo dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia i za podzielenie się wspomnieniami o tym, jak SEO wyglądało w przeszłości. Dzięki wielkie.

AS: Dziękuję również Tobie.

KM: Moim kolejnym rozmówcą jest Kaspar Szymański. Cześć Kaspar.

Kaspar Szymański: Cześć Krzysztof, dziękuję, że masz czas na nagranie.

KM: Super, ja się bardzo cieszę, że przyjąłeś nasze zaproszenie. Słuchajcie, Kaspar przez 7 lat pracował po drugiej stronie barykady, bo pracował w zespole Google Search, który głównie zajmował się tym, że zwalczał spam, pomagał oczywiście też w komunikacji z webmasterami i musiał odpowiadać na te wszystkie raporty, w których ktoś coś mocno przeskrobał i teraz mówił, że to nie moja wina, to konkurencja sypie do mnie linkami, na pewno o tym porozmawiamy. Teraz działa jako współzałożyciel serwisu searchbrothers.pl, używa swojego doświadczenia, żeby pomagać innym w trudnych projektach seowych i nie tylko i właściwie rozwiązuje problemy, które wszyscy mamy, czyli chcemy być jak najwyżej w Google. Kaspar, pierwsze pytanie, które do ciebie mam, to jest jakbyś popatrzył na przeszłość całą tą swoją, to jaki tam jest taki jeden konkretny projekt, który uważasz za start swojej kariery? Coś tam kliknęło, zauważyłeś, że lubisz SEO i że to się rozwinęło w dobrym kierunku?

KS: Wiesz co, bardzo mi się podoba temat dzisiejszej audycji, bo chętnie go wspominam. Faktycznie mój pierwszy projekt, kiedy zorientowałem się, że bardzo lubię to, co robię, to był mój pierwszy projekt, ale zaczął się dosyć nietypowo, ponieważ parę lat temu, po dłuższym czasie, jak pracowałem, jak opisałeś w Google, ogłosiłem publicznie, że odchodzę od firmy i w tym momencie, praktycznie natychmiast, dostałem kilka wiadomości, m.in. jedną od dużej firmy w sprzedaży detalicznej, że oni by bardzo chętnie chcieli współpracować natychmiast. Akurat w tym momencie kupiłem bilety i lecieliśmy z moją przyszłą małżonką na Goa, mieliśmy plany na następne cztery tygodnie i to nie był najlepszy moment, żeby zaczynać audyt bardzo dużej platformy. Więc oczywiście bardzo się ucieszyliśmy, ja i Filip, ten drugi googlarz, z którym założyłem Search Brothers nieco później, bardzo się ucieszyliśmy z tego powodu, przeprosiliśmy ich, że tak będziemy współpracować, ale w danym momencie mamy dwa laptopy, jeszcze nie mamy założonej korporacji, jeszcze nie mamy tak naprawdę żadnej infrastruktury, więc poprosilibyśmy ich, żeby poczekali kilka tygodni, oni byli bardzo wyrozumiali, oni chcieli współpracować i to się rozwinęło w takim kierunku, że 12 tygodni później faktycznie robiliśmy dostawę naszego pierwszego produktu do naszego pierwszego klienta. Oczywiście to była fantastycznie luksusowa sytuacja, kiedy się ogłasza odejście z jednej firmy i praktycznie w następny dzień, czy praktycznie natychmiast klienci biją drzwiami i oknami i to był ten moment, kiedy nie tak bardzo zrozumiałem, że bardzo chętnie robię to, co robię, to już wiedziałem przedtem, ale był to bardzo taki moment, który potwierdził nas, zarówno mnie, jak i Filiego, że to, co robimy i to, co planujemy robić dla naszych klientów, że to będzie popularny produkt i że będziemy mieli z tym sukces.

KM: Mam wrażenie, że to dużo też wynika z tego, że klienci mieli świadomość, że zwracając się do Ciebie, mieli jakby wiedzę z pierwszej ręki, rzeczy, które są sprawdzone, prawda? W tamtych czasach było strasznie dużo mitów. Czy nie jest trochę taką nauką z tamtego czasu, że osoby, które mają tą wiedzę popartą danymi doświadczeniem, zawsze będą miały trochę łatwiej w swojej karierze i zawsze powinniśmy wybierać właśnie współpracę z takimi osobami, które prowadzą własne testy, mogą powiedzieć z pełnym przekonaniem, to działa, tamto nie działa, a nie złapały algorytm Google’a z jakichś losowych źródeł, próbują rozkminiać, jak to mówimy w branży i popełniają błędy, które są, przecież to może być bardzo kosztowne dla takiego klienta wdrożenie jakichś złych zaleceń, prawda?

KS: Tak, jak w każdej branży, tak jak mówisz, w naszej również są i takie i takie firmy, doświadczenie jest krytycznie istotne, jak sam powiedziałeś natomiast my reprezentujemy taki punkt widzenia, że dane w kontekście są równie istotne, chodzi głównie o to, że mając doświadczenie, można oczywiście się nim podzielić, ale bez danych w konkretnym przykładzie jest to raczej opinia, raczej niż konkretna rada, co należy zrobić, żeby platforma była ponownie bardziej widoczna w Google, więc ta kombinacja zarówno fachowego doświadczenia w zakresie, jak również świeżych, istotnych danych w dużych ilościach jest kluczem do sukcesu, żeby szczególnie duże platformy wygrywały na bardzo konkurencyjnych rynkach.

KM: Ok, a jakbyś mógł się cofnąć w czasie i poprawić jakiś jeden błąd w myśleniu pod kątem SEO, nie mówię o tych technicznych, mówię o takich bardziej strategicznych, to czego byś uniknął, starał się unikać jak ognia?

KS: Jest jeden taki błąd i muszę się szczerze przyznać, że dołożyłem do tego swoje trzy grosze wówczas, nie będąc świadomym tego, jakie będą brzemienne konsekwencje z czasem. Chodzi o content is king. Przez wiele lat i do dzisiaj Google propaguje strategię content is king, czyli jeżeli mamy treści, to zawsze będziemy w takiej sytuacji, że możemy wygrać na konkurencyjne frazy, być wysoko plasowanym na konkurencyjne frazy, aczkolwiek tak naprawdę powinni propagować content jako istotny content, relevant content is king, ponieważ przełożyło się to przez wiele, wiele lat jak ja i moi współpracownicy i później inne osoby, które pracowały i do dzisiaj pracują na Google, nadal propagują content is king i to się przekłada na to, że jest stworzonych bardzo dużo treści, SEO treści. Moim ulubionym przykładem jest przepis na najlepszą pizzę w Nowym Jorku, który można znaleźć na wszystkich stronach, które nie mają nic wspólnego ani z Nowym Jorkiem, ani z pizzą, ani nie są nawet na tematy kulinarne. Content is king jako implementowana strategia bez przemyślenia przełożyło się na to, że wiele firm tworzyło treści. Im więcej, tym lepiej. Nie uwzględniając jakości. Generalnie jakość sieci bardzo ucierpiała na tym przez ostatnie parę lat. Przykładem, kiedy to widać najbardziej są rozwiązania takie jak AI, ChatGTP, Gemini, jest ich wiele. Tam widać, że odpowiedzi na proste frazy są często bardzo adekwatne i bardzo przydatne, a często odpowiedzi na jakiekolwiek mniej oczywiste frazy dostarcza dwie opcje. ChatGTP jest bardzo dobry. Użytkownik dostaje dwie odpowiedzi. Odpowiedź A i odpowiedź B. Ja to uwielbiam. Mogę sobie wybrać tę, którą bardziej lubię, tylko niekoniecznie jest to właściwa odpowiedź. Słabej jakości treści, powielane przekładają się na więcej jeszcze słabszych jakości treści i to jest konsekwencja content is king, do którego ja się dołożyłem. Dlatego teraz jak rozmawiam z klientami, którzy często są właśnie ofiarą takiej strategii, rozważamy jak to zrobić, żeby ta treść była istotna, kontekstualna dla użytkowników, przydatna w kontekście tego, co chcą zrobić na stronie, czy to jest zakup, czy informacja i żeby te treści były takiej jakości, żeby nie trzeba ich w krótkim czasie powielać, tylko żeby były przydatne przez długi okres czasu. Mówimy wówczas o evergreen content.

KM: To jest super temat. Ja dodam jeszcze jedno pytanie, tutaj takie małe. Chodzi mi o autorytet. Wydaje mi się, że jest taka korelacja, jeżeli np. dana firma budowała treści, które były po prostu nawet często niskiej jakości, takie kompletnie odpowiedzi, tylko żeby pokryć słowa kluczowe. Zauważam, że bardzo często te treści nie były w ogóle podpisywane. I teraz, kiedy wchodzą AI overviews, kiedy nagle się okazuje, że niektórzy, oczywiście wszyscy tracimy ruch, ale niektórzy są dużo częściej w AI Overviews niż inne firmy, to w tej korelacji pojawia się np. to, że ktoś, kto oprócz jakościowej treści budował autorytet, podsumowywał to notką autora, były to wszystko podpisywane, ci autorzy to były realne, istniejące osoby, które można znaleźć gdzieś tam na Linkedinie. Nawet dziś analizowałem jeden taki przykład. Tu mamy treści generyczne, bez podpisu, a tu mamy ekspertów i nawet w trakcie treści wypowiadają się inni eksperci. No to czy to właśnie nie jest coś, co będzie powodowało, że te firmy oprócz tego grzechu niskiej jakości tych treści mają jeszcze trudniej pod górkę? Bo te treści nie będą w wyszukiwarkach AI, w AI Mode, w AI Overviews brane tak mocno pod uwagę jak te drugie, które są świetnie opisane i ktoś mówi tak, podpisuje się pod tym, podbija moją pieczątkę osobistą, że ta treść ma sens. Co o tym sądzisz?

KS: Jest precyzyjnie, dokładnie tak jak powiedziałeś, że nie tylko jakość treści, ale też prawdziwi autorzy grają ogromną rolę. W sumie opisałeś temat tak holistycznie, że trudno jest mi cokolwiek dodać. Może oprócz tego, że my często radzimy klientom, żeby swoim edytorom sugerowali tworzenie treści, którymi by byli chętni podzielić się ze swoimi przyjaciółmi, ze swoją rodziną. Coś, po czym się chętnie podpiszą, czego nie będą się wstydzić, tylko z czego będą dumni. To generalnie prowadzi do tych, że tych treści jest znacznie mniej, frekwencja publikacji jest znacznie niższa, ale nie chodzi o więcej i nie chodzi o częściej. Chodzi o treści, które mają sens w kontekście tego, do czego chcemy, żeby użytkownikowi było łatwo dojść na stronie.

KM: Okej, to biorąc pod uwagę całą tą podróż od dzikiego zachodu w SEO, po teraz erę AI, która znowu jest takim trochę dzikim zachodem, bo odkrywamy od zera niektóre rzeczy, to jaka jest Twoja kluczowa rada dla kogoś, kto chce nie tylko przetrwać, ale żeby jego biznes odnosił sukcesy w SEO, długoterminowe, na kolejne X lat? Na jakich kompetencjach powinna taka osoba się skupić?
KS: Ja zawsze odnoszę się do danych tak naprawdę, bo uważam, że dane są bezczasowe. Tak jak wspominałem przedtem, doświadczenie bez kontekstu to opinia. Doświadczenie i dane przekłada się na porady dla klienta, które po implementacji przekładają się na jego sukces. Więc dane są kluczowym elementem, ale jest do tego druga strona i to jest niepodążanie za trendami. AI jest tutaj dobrym przykładem, ale jak sam wiesz, bo obydwoje jesteśmy bardzo długo w branży, tych takich trendów i takich ulubionych tematów i tak zwanych buzzwords. Tego zawsze było wiele. To kiedyś był mobile voice search. Należy do jednych moich ulubionych, które bardzo długo dominowały konwersacje z klientami. Dzisiaj to jest oczywiście AI. AI może być szalenie przydatne. AI jako narzędzie do skrócenia cyklu implementacji, do budowania oprogramowania jest świetne. AI jako narzędzie do tworzenia treści jest bardzo niebezpiecznym podejściem. Generalnie przekłada się na to, że firmy, które to robią stają się albo Twoim, albo moim klientem po krótkim czasie, bo to przekłada się na bardzo słabe wartości, jeżeli chodzi o jakość treści. Więc istotne dla ludzi, którzy chcieliby odnieść sukces długotrwały jest to, żeby nie podążać za aktualnymi trendami, tylko zastanowić się co dla ich użytkowników jest najważniejsze i jak udostępnić użytkownikom te rodzaje treści, które dla nich są przydatne w taki sposób, żeby to było związane z jak najniższymi kosztami. Jeżeli można to zrobić przez AI, fantastycznie, ale samo AI nie jest niczym innym jak kolejnym narzędziem, które może nam pomóc, ale jeżeli jest używane bez zrozumienia, bez głębszego zrozumienia kontekstu to bardziej szkodzi, niż pomaga.

KM: Super, bardzo mi się to podoba, co powiedziałaś. To jest w ogóle zastanawiające, bo zauważam, że czasami jak ktoś złapał dobre narzędzia do AI i tworzył treści, to bezkrytycznie powielał swój proces wcześniejszy, czyli tworzy nowe treści z AI, one wiadomo, bez sprawdzenia człowieka, bez tam ingerencji są na fatalnym poziomie. Ale jak zapytałem, a czemu nie zapytaliście o te poprzednie treści, czego tam brakuje, co tam robiliśmy źle, przecież AI może dodać nam jakieś kreatywne pomysły, możemy zbudować checklisty, analizować i ktoś mówi, nie, kontynuujmy dalej ten sam proces, ale nie ulepszajmy go i to jest chyba też to niewykorzystanie w pełni możliwości i tej analizy. Ok, czas na naszą semkostkę. I wylosowaliśmy pytanie, które bardzo lubię, czyli Oczko. Lepiej uczy się na cudzych błędach, dlatego opowiedz nam o jakiejś jednej porażce, a może coś, co o mały włos otarło się o porażkę, aby było dla ciebie życiową lekcją w marketingu, biznesie.

KS: Jak wiesz, ja się wychowałem na południu i na południu my jesteśmy bardzo oszczędni, jesteśmy z nami z tego, więc ja lubię odnosić się do case study, do przykładów, uczyć się na błędach innych. I jeden taki błąd, który zapamiętałem, jedna taka sytuacja, kiedy współpraca z klientem była naprawdę o tyle przerażająca, ponieważ obserwowałem to, co się działo, to była sytuacja, kiedy w firmie decyzja, która tak naprawdę nie miała nic wspólnego z SEO, bardzo silny wpływ miała na SEO. Chodziło mianowicie o to, że cały zespół, duży zespół SEO został zdecentralizowany, cały dział SEO został, cała operacja SEO została zdecentralizowana i podporządkowana działom lokalnym sprzedaży, co miało w konsekwencji, że lokalne działy w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Niemczech, w Polsce, każdy robił, co chciał bez jakiejkolwiek kooperacji czy nawet komunikacji ze sobą. Oczywiście efekty były drastyczne i widoczność, utrata widoczności była bardzo, bardzo duża, ale to był taki przykład takiej sytuacji, która była ekstremalna. Nie spotkałem się nigdy przed tym, nie spotkałem się nigdy później z tym. To większość naszych słuchaczy pewnie nie będzie miało do tego zbyt dużego odniesienia, ponieważ większość firm nie decentralizuje działów jako rozwiązanie na zbyt niską widoczność witryny w wynikach wyszukiwania. Bardziej prozaicznym przykładem są nieregularne audyty. Audyt, finansowy audyt w firmach, które są wystarczająco duże, jest przeprowadzany co roku, ponieważ jest to wymóg prawny. Audyt SEO, czyli audyt tego pojazdu, który generuje, tej maszyny, która generuje obroty, jest robiony co jakiś czas, co można by robić co konkretny cykl, co 12 miesięcy, co 16 miesięcy. Nie tylko po to, żeby zwiększać widoczność witryny, to też oczywiście jest bardzo istotny cel, ale również, żeby zapobiec sytuacjom, kiedy tę widoczność tracimy, ponieważ implementowaliśmy ogromne ilości treści generowanych przez AI, które mają bardzo niską jakość, jako przykład. Albo zrobiliśmy coś innego, albo indeksowany jest staging server, który nie powinien być indeksowany, ponieważ cały jest oblepiony noindeksami. Takich przykładów jest oczywiście ogromna ilość. Czy firma, czy witryna jest tak naprawdę w jakikolwiek sposób zagrożona, można to tylko ocenić, wprowadzając regularne audyty. I te audyty często nie są tak regularne jakby mogły być. Często one są dopiero tak naprawdę planowane i uwzględniane w budżecie w sytuacji, kiedy ta witryna już traci na widoczności. A tak być nie musi. Można to robić dużo wcześniej, prewencyjnie.

KM: Tak, dokładnie. Mam wrażenie, że audyt jest wtedy, kiedy ktoś nagle traci, spada, a to jest coś, co powinno być regularne. No i te wdrożenia, które trwają zdecydowanie za długo, jak gdyby mamy super ważną część z audytu i to powinno być z tygodnia na tydzień, a nie czekać miesiącami.

KS: Dokładnie jak mówisz. Bardzo często w ogromnych firmach trwa to dłużej niż krócej i to nie dlatego, że jest za mało deweloperów, tylko że proces decyzyjny, aprobaty poszczególnych szczebli trwają zbyt długo. Dokładnie tak.

KM: Kaspar, bardzo dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia, odrobinę nostalgii i mam nadzieję, że cenną lekcję dla słuchaczy. Dzięki.

KS: To ja dziękuję. Do zobaczenia następnym razem w Krakowie.

KM: Do zobaczenia. Bardzo dziękuję za wysłuchanie dzisiejszego odcinka. Zapraszam na kolejne. Przed nami w ramach tego pakietu podsumowań, świętowania dwudziestolecia, DevaGroup i jeszcze rozmowa z Cezarem Gljierem. Do usłyszenia. Cześć!

Materiały dodatkowe:

Kamila Maleszak
Marketing Specialist. Ukończyła Dziennikarstwo i komunikację społeczną oraz Zarządzanie mediami i reklamą na Uniwersytecie Jagiellońskim. W branży od 2021 roku. Specjalizuje się w copywritingu i komunikacji w nowych mediach. Interesuje się mediami społecznościowymi oraz strategiami komunikacyjnymi firm i instytucji publicznych. Wolny czas spędza na kolorowaniu i spacerowaniu.

Katarzyna Warzecha
Content & Marketing Manager. Ukończyła studia na kierunku Marketing i Nowe Media, w branży od 2018 roku. Posiada doświadczenie w pracy in-house, ale to właśnie praca agencyjna jest dla niej najbardziej satysfakcjonująca - multitasking opanowała do perfekcji. Niepoprawna optymistka, dla której nie ma rzeczy niemożliwych.

Podobał Ci się artykuł? Wystaw 5!
słabyprzeciętnydobrybardzo dobrywspaniały (2 głosów, średnia: 5,00 / 5)
Loading...

Posłuchaj także

Zobacz wszystkie odcinki!
Przewijanie do góry